niedziela, 2 grudnia 2012

Fiona cd.

Fiona to był mój ukochany kot, właściwie kotka. Żyła z nami nie spełna rok, ale skradła serca wszystkim członkom rodziny i nie tylko... Była rodzinną przytulanką, dzieci mogły ją pieścić i "miętolić" ile miały tylko ochotę. Kotka najbardziej kochała moją starszą córkę Kaję, spała z nią, oczywiście na poduszce, łapkami spychająć Kaje z poduszki. Fiona komunikowała się z nami swoimi "miałkami", gdy chciała wyjść z domu lub wejść do środka siadała koło drzwi i miałczała.
Mówi się, że kot przywiązuje się do miejsca, ale jest to nieprawda, kot przywiązuje się do ludzi, ale w swoich wyborach jest bardziej wybredny.... 




 
 
 

środa, 28 listopada 2012

Fiona- nasza kotka

Opowiadając o Fionie muszę się cofnąć 4 lata do tyłu. Był wrzesień 2008 dzieci wróciły z mężem z wakacji z Turcji, okazało się, że nie ma ich ulubionego kota Puszka (wcześniej prezentowany na zdjęciu). Ja wiedziałam o tym od kilku dni, ale nie mogłam go nigdzie znaleźć, było mi bardzo przykro i właściwie to bałam się o tym powiedzie, bo wiedziałam, że dzieci będą rozpaczać...Tak też się stało, płakały kilka dni, szczególnie starsza córka, Kaja, bo to ona w końcu znalazła kota, leżał na wielkiej hałdzie kamieni, nie żył, był potrącony przez samochód. No cóż, jakoś nie wyobrażaliśmy sobie życia bez kota... Fiona została zakupiona od pana, który miał mieszańce. Nasza kotka była mieszańcem syjamsko-perskim. Na początku nie wierzyłam w to zbytnio, ale okazałao się prawdą, kiedy kot miał małe kocięta. Szczególnie w jednym kotku uwydatniły się cechy syjamsa. Sama Fiona była drobnym kotem, łaciatym, takim kolorowym, nie miała puszystej sierści jak perski kot, ale płaskawy pyszczek, zdradzał jednak cechy kota perskiego. Dalsza część opowiesci o Fionie nastąpi, a teraz zaprezentuje kilka zdjęć:

 
 



 

sobota, 24 listopada 2012

Koci Indywidualiści-cd.


Jak pisałam wcześniej, przez tyle lat, kot był naszym domownikiem. Zanim opowiem o Fionie, która była moją ulubienicą, żeby nie być gołosłowną, załączę zdjęcia naszych kotów, które były naszymi domownikami. Są to zwykłe dachowce, ale tak naprawdę dla nas niezwykłe :)

Oto nasz Skaj

A tu wszystkie koty zebrały się razem

Kochany Skarpetka

Brat Skaja-Gucio

Ziewający Skaj

Słynny Puszek(jedyne zdjęcie jakie mamy )


czwartek, 22 listopada 2012

Koci Indywidualiści-cd.

Kot w naszym domu zagościł już na stałę, a było tych kotów trochę: Gucio, Skarpetka, Kiciuś,Łapka, śnieżnobiały Puszeka- kot , który nie miał ani jednego włosa w innym kolorze, taki kot jest bardzo rzadki. Każdy kot z innym charakterem, chyba największym przylępą był Puszek. Duży kot, o bardzo gęstej sierści i zwartej budowie ciała, przypominał mi trochę kota brytyjskiego tylko był cały biały. Niestety zginął potrącony przez samochód...I tak doszłam prawie do teraźniejszości został mi do opisania jeszcze tylko jeden kot- Fiona matka kotów, z którymi żyjemy obecnie.

Koci indywidualiści

Przez kilka lat w naszym domu było wiele kotów, każdy z nich był inny.
Mruczka pierwsza nasza kotka, o której już pisałam, pojawiła się u nas zupełnie przypadkowo, jej wcześniejsza właścicielka szukała dla kotki nowego domu. O wszystkim dowiedziała się babcia mojego męża, która sama opiekowała się wieloma kotami i pasami. Namówiła nas (właściwie nie musiała nas namawiać) żebyśmy zaopiekowali się kotką.  W taki sposób nasz kot Mruczka zamieszkała z nami. Mruczka, chyba nietypowo dla kota uwielbiała jeść żółty ser krojony w kostkę. Jedzenie wyciągała sobie z miseczki łapką-traktując ją jak widelec. Nigdy nie wyciągała jedzenia z miseczki na podłogę i nie brudziła wokół niej. Kot nie był jednak taki idealny, bo Mruczka nie lubiła pieszczot. Rzadko miała na nie ochotę, wskakiwała wtedy na kolana domagając się ich.

środa, 21 listopada 2012

Koty w naszym domu-RYS HISTORYCZNY

Historia kotów w naszym domu.
Od zawsze, czyli już od dzieciństwa w naszym życiu był kot lub koty (w większej ilości). Nie w domu, kręciły się  po posesji, karmione, były ważną częścią gospodarstwa... , ale kotom  nie poświęcano wiele czasu.
Kot wkradał się do mojego życia, domu stopniowo i to już w dorosłym życiu, gdy miałam własne dzieci. Wszystko zaczęło się od kotki Mruczki  ( niestety nie mam jej zdjęcia) - szaroburego dachowca, ale dla mnie arystokratki w świecie kotów. To ta kotka zmieniła moje podejście do kotów. Wcześniej zamykało się ono w krótkim stwierdzeniu: koty są miłe, do głaskania, ale chodzą swoimi drogami i nie przywiązują się do ludzi (może to stwierdzenie jest jednak trochę dłuższe :) ).
Na przestrzeni lat kotów przewinęło się dość dużo przez mój dom niestety często ginęły bez wieści lub pod kołami samochodów, wynika to z prostej przyczyny, że mieszkam na wsi, przy lesie i drodze, a nigdy nie ograniczałam kotom kontaktu z naturą, bo było by to nie wporządku w stosunku do kotów.